Koniec roku zbliża się nieubłaganie. Chyba już na to pora. Na wydłużające się dni. Na nieco śniegu, odbijającego słońce. Na powiew nowego. Czekam. Moja głowa pełna jest myśli, lecz żadna z nich póki co nie chce zaprezentować się wyraźnie i elegancko. Wszystkie są potargane i nie do końca ubrane.
Powoli zaczynam być coraz bardziej wyczekująca, coraz mniej cierpliwie czekam na mające nastąpić zmiany. Może powinnam posłuchać ojca jednego z moich bohaterów – górala o orlim nosie i ciemnych włosach, mistrza w posługiwaniu się nożami, Mawtu:
Cierpliwości synu, powtarzał nieraz jego ojciec, każda rzecz, która ma się wydarzyć, wydarzy się, a na tę która się nie wydarzy, nie warto czekać.